piątek, 22 sierpnia 2014

Deszczowy spacer

Trasa: Podzamcze - Góra Janowskiego - Lachowizna - Hutki-Kanki - Niegowonice-Trzebyczka-Dąbrowa Górnicza, Tucznawa
Dystans: 23,3 km
Data: 21.08.2014 (Czwartek)
Skład: Osin, Krzysiek, Malwina


Pokaż Deszczowy spacer na większej mapie

Kilkanaście minut spędzonych na zimnym szczycie Rys, przeszło do historii... Jednak nie daje nam to żadnego prawa do spoczywania na laurach. Pojawił się nowy projekt jednodniowej wyprawy: trasa łącząca dwa "Kazimierzowskie" zamki, czyli Będzin i Ogrodzieniec. Kilka chwil spędzonych nad programem Google Earth wystarczyły mi, aby wykreślić ponad 40-kilometrową trasę. Marszrutka długa, ale po stosunkowo prostym terenie.

Pech chciał, że przyczyny osobiste wykluczyły mnie z udziału w wycieczce. Krzysiek, początkowo zdeterminowany, aby przejąć organizację wypadu i wyruszyć beze mnie, w końcu zadecydował o rezygnacji z wypadu, co bardzo zasmuciło Malwinę - jedną z uczestniczek, a naszą wspólną znajomą. Na szczęście, szczęśliwe okoliczności losu sprawiły, że jednak mogłem wziąć udział w wycieczce, o czym skwapliwie poinformowałem Krzyśka w środowy wieczór, on zaś przekazał informacje Malwinie.

Koniec końców, cała trójka spotkała się w czwartek w Kaśce* jadącej do Zawiercia, o godzinie 6 rano. Po półgodzinnej podróży i szybkim znalezieniu przystanku na al. Sikorskiego, wsiedliśmy w busa do Podzamcza, gdzie dotarliśmy 20 minut później. Na rynku znaleźliśmy się o całe 10 minut wcześniej niż zakładaliśmy. Zaoszczędzony czas wykorzystaliśmy na przejście kilometrowej pętli po okolicy.

Po szybkim przepakowaniu, wyruszyliśmy na szlak.

Początek naszej trasy znaczył zamek Ogrodzieniec, jeden z najlepiej zachowanych zamków sieci tzw. Orlich Gniazd, które mieliśmy okazje odwiedzić podczas W.I.N.O.

Zamek Ogrodzieniec zajmuje ponad 3 ha powierzchni, jest więc jednym z największych ruin zamkowych w Polsce. Powstał w XIV wieku z inicjatywy króla Kazimierza Wielkiego, jako część systemu obronnego ówczesnych granic Polski oraz szlaku handlowego, łączącego Kraków z Poznaniem. W ciągu przeszło 650 lat swojego istnienia zamek wielokrotnie zmieniał właścicieli. Najechany przez Szwedów, stopniowo popadał w ruinę. Ostatni mieszkańcy opuścili jego mury w 1810 r.

W 1885 roku ruiny zamku odwiedza 19-letni Aleksander Janowski. Podobno właśnie widok starych zamkowych ruin, będących niemym świadectwem dawnej świetności Polski zainspirował Janowskiego do założenia w 1906 roku, Polskiego Towarzystwa Turystycznego (PTT), które później miało się przekształcić w dzisiejsze PTTK, po fuzji z Towarzystwem Tatrzańskim.
Zamek Ogrodzieniec

Dzisiaj zamek znajduje się w rękach prywatnej firmy, która zadbała o atrakcyjność turystyczną okolic. Oprócz zamku zobaczyć tu można rekonstrukcje grodu na górze Birów, park miniatur, park linowy oraz kilka innych atrakcji.

Zamek Ogrodzieniec jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych zabytków Jury Polskiej, a nawet całego kraju. Wartym wspomnienia jest fakt, że zamek wybudowany jest na stokach Góry Janowskiego, najwyższym wzniesieniu Jury (516 m n.p.m.). W okolicach zamku znajduje się "półmetek" Szlaku Orlich Gniazd.

Na początek czekała nas sentymentalna podróż SOG-iem. Najpierw krótka wspinaczka na szczyt Góry Janowskiego.


Na Górze Janowskiego (516 m n.p.m.)
Baszta.
Zamek, choć zrujnowany, robi wrażenie
 Wrażenie robią zamkowe mury wkomponowane w wieńczące wzniesienie, wapienne ostańce.
Budowniczy zamków nie niszczyli natury, ale tworzyli bajeczne kompozycje z jej udziałem.
    Dalej czerwone znaczniki wiodły nas lasem i wśród okolicznych skał.
Las daje lekką ochronę przed deszczem.
Czekało nas przejście, krótkim ale stromym przejściem pomiędzy skałami:
Jest stromiej niż się wydaje.
 Minąwszy hotel, zeszliśmy do Podzamcza, by kontynuować naszą podróż żółtym szlakiem.
 Jak na złość, zaczął padać deszcz. Nie jest to jednak problem dla wytrawnych wędrowców. :)
Na szlaku Zamonitu.
Aura nie sprzyja ale widoki ładne.

Szlak Zamonitu im. T.Belkego to pieszy szlak znakowany kolorem żółtym, o długości 71 km. Ciągnie się on z Poraja do Niegowonic. Jego trasa była dwukrotnie skracana. Pierwotny szlak zaczynał się na stacji kolejowej Gołonóg w Dąbrowie Górniczej. Pierwsza zmiana skracała szlak o fragment do stacji w dąbrowskiej dzielnicy Ząbkowice. Dziś szlak kończy się w Niegowonicach (pierwotna długość szlaku wynosiła ponad 90 km).

Kontynuując wzdłuż szlaku, szliśmy najpierw przez pole, potem przez las, mijając po drodze drogę do Ryczowa. Pół godziny marszu później minęliśmy samotne zabudowania w środku lasu. Była to stadnina w Lachowiźnie. Chwilę potem mijamy drogę wojewódzką nr 791.
Ślad cywilizacji.
Las chronił nas częściowo przed deszczem. Leśny dukt wiedzie nas dość monotonnym krajobrazem leśnej głuszy. W końcu doszliśmy do płytkiego wąwozu.
Malowniczy strumień.
Idąc leśną ścieżką doszliśmy do ośrodka wypoczynkowego Krępa, gdzie oprócz kilku stawów znajduje się również pole namiotowe.
Stawy w Krępie.
Tutaj też swoje źródła ma potok Centuria.

Rzeka Centuria, mająca swoje źródła na wysokości 345 m n.p.m. jest dopływem Białej Przemszy. Płynąc przez tereny Jury tworzy liczne rozlewiska i mokradła. W 2004 roku źródła jej zostały uznane za pomnik przyrody. Nad brzegami rzeki, w miejscowości Hutki-Kanki został stworzony ośrodek wypoczynkowy z polem namiotowym, domkami letniskowymi, a także hotelem "Centuria".

Po krótkiej przerwie i ok. 20 minutach marszu, minęliśmy ośrodek wypoczynkowy w Hutkach-Kankach.
Chwilę potem las skończył się, przechodząc w gęsto zarośnięte łąki. Tu po raz pierwszy zgubiliśmy szlak, idąc głównym traktem, zamiast odchodzącą w prawo ścieżką. Na szczęście szybko wróciliśmy na właściwy tor, korzystając z niebieskiego szlaku.

Następnie czekało nas dość długie podejście. Po przejściu przez niewielki zagajnik otworzył się przed nami piękny widok.
Przed nami kuesta, a w dole Niegowonice.

 W oddali zobaczyliśmy kominy Huty Katowice. W dole wyrastała mała miejscowość - Niegowonice.

Kuesta (próg denudacyjny) to wysoka skarpa, powstała w wyniku erozji na granicy dwóch mas skalnych o różnej wytrzymałości. Zachodnią granicę Jury wyznacza właśnie taka kuesta, miejscami sięgająca 100 m wysokości, opadająco stromo do doliny Warty i Białej Przemszy. Niegowonice leżą u jej stóp.

Po zejściu z kuesty, weszliśmy do Niegowonic. Deszcz wzmógł się.
Droga w budowie.
 Po krótkim spacerze przez wieś dotarliśmy do końca szlaku Zamonitu. Dalej prowadził nas szlak czarny (Szlak Partyzantów Ziemi Olkuskiej).

Koniec szlaku Zamonitu. Niegowonice.
Nasilający się deszcz utrudniał nam marsz. W przemakających butach powoli zbierały się jeziora wody. Powoli brnąc przez potoki, w jakie zamieniły się ulice, opuściliśmy wieś i kontynuując marsz wzdłuż czarnych znaków, ruszyliśmy w stronę granic Dąbrowy Górniczej.

Dalej szlak biegł skrajem lasu. Tak wygląda Malwina zmieszana z litrami deszczówki :) :
Malwina.
A tak wygląda nasz szlak:
Szlak... chyba offroadowy. :P

Polana.
Olbrzymie koleiny wypełnione wodą opóźniały nasz marsz. Przemoczeni i zziębnięci podejmujemy decyzje - przerywamy wycieczkę. Cel: dostać się do najbliższej pętli autobusowej, przejazd autobusem do domu i wysuszenie się.

Po długim marszu po rozmokniętej ścieżce docieramy do drogi. Mijamy przesiekę leśną z dziwnymi słupkami przypominającymi granicę. :)
Granica??
 Wchodzimy w las:
Już prawie Dąbrowa.
 Pozostaje nam około kilometra drogi przez las. Gdzieś pośród leśnej głuszy przekraczamy granicę Dąbrowy Górniczej.
Leśna głusza.
 Przy wylocie z lasu spotkaliśmy miejscowego grzybiarza, który zapytał nas dokąd idziemy. Po szybkich wyjaśnieniach, pełen podziwu, zdziwiony, że nam się chce tak łazić, życzył nam powodzenia w dotarciu do Tucznawy. Szlaki rowerowe zdradzają, że dotarliśmy do Dąbrowy.
Dąbrowskie szlaki rowerowe
 Jeszcze tylko 2 km i dotrzemy na pętle w Tucznawie.
Przejście pod linią kolejową Chruszczobród - Sławków.
W końcu dotarliśmy do pierwszych zabudowań. Dzielnica Tucznawa położona jest w północno-wschodniej części Dąbrowy (największego powiatu miejskiego w woj. Śląskim). Przez moją wizytę w sklepie uciekł nam autobus, czekamy więc pół godziny na następny. W międzyczasie wychodzi słońce. Jesteśmy jednak zbyt zmarznięci, żeby kontynuować podróż. Obiecujemy sobie jednak, że wyprawę powtórzymy i dojdziemy do samego Będzina. :) Wsiadamy w autobus i jedziemy do domu, usatysfakcjonowani wynikiem 23 kilometrów i ponad połową planowanej pierwotnie trasy ;).

To była naprawdę mokra przygoda... :)

~Osin
  


*-Kaśka to nasza nazwa na pociągi Kolei Śląskich sygnowanych skrótem KŚ. ;) Obsługują one linie podmiejskie w województwie śląskim, spinając Wisłę z Częstochową.

sobota, 2 sierpnia 2014

Fotorelacja

Stało się. Dotarliśmy na Rysy, najwyższy polski szczyt po przejściu około 300 km. Już niedługo pisemny raport z całego zajścia, a tymczasem fotorelacja z odrobiną muzyki :) :