Ze znajomymi z roku postanowiliśmy oderwać się od książek i wykorzystać słoneczną pogodę. 9 czerwca wyruszyliśmy na szlak orlich gniazd. Tym razem, naszym celem nie było bicie rekordów w odległościach pokonywanych pieszo, zdobywanie szczytów albo karkołomne szlaki. Po prostu chcieliśmy gdzieś wyskoczyć i spędzić wspólnie czas. A ponieważ tak się złożyło, że ja akurat byłem w domu, a Martyna, Maciek i Adam w akademiku, musieliśmy spotkać się gdzieś po drodze.
Wstałem wcześniej niż zwykle, zjadłem śniadanie, spakowałem plecak i ruszyłem w drogę. Pierwszy etap mojej wycieczki to dwukilometrowy spacer na przystanek. Wyszedłem trochę za późno i spóźniłbym się na autobus, gdyby nie miła pani, która podrzuciła mnie na przystanek. Jeśli przypadkiem trafi na nasz artykuł, to chciałbym jeszcze raz podziękować. ;) Autobusem dojechałem do Będzina, tam przesiadka do tramwaju i do Dąbrowy Górniczej, na miejsce zbiórki - park wodny Nemo. Moi współtowarzysze też wyjechali z opóźnieniem, więc miałem trochę czasu na kontemplowanie przyrody wokół aquaparku. W końcu się wszyscy spotkaliśmy i samochodem kolegi pojechaliśmy do Ogrodzieńca. Tam zostawiliśmy samochód i poszliśmy szukać busa do Pilicy lub Smolenia. Trafiliśmy na tę pierwszą opcję i to już po dwudziestu minutach. Kierowca zaproponował, że zamiast w Pilicy wysiądziemy w Złożeńcu, bo szybko się dostaniemy do Smolenia. Szybkie zerknięcie na mapę i podejmujemy decyzję - jedziemy. To tylko kilometr marszu więcej...
|
Przystanek w Złożeńcu. Humory dopisują |
Początek drogi jest bardzo przyjemny - kilka domów i pola, potem las.
|
Ładne okoliczności przyrody |
|
Idzie się wprost... baaajecznie ;) |
Niedługo potem docieramy do zamku w Smoleniu. Ruiny są położone na niewielkim wzniesieniu, a z jego baszty roztacza się piękny widok na Jurę. Nas czeka jednak rozczarowanie - zamek jest zamknięty z powodu prac konserwatorskich. A jeszcze rok temu robiliśmy tam zdjęcia do relacji z naszej wielkiej wyprawy W.I.N.O. (Gorąco zapraszamy do przeczytania relacji - znajdziecie ją w zakładkach w górnym menu).
|
Zamek w Smoleniu.... |
|
... zabity na głucho |
No cóż, zostawiamy ruiny za sobą i ruszamy w dalszą drogę. Polna droga z czasem zamienia się w wąską, leśną ścieżkę.
|
Zostawiamy Smoleń za sobą. |
|
Szlak jest momentami wąski i zarośnięty. |
Ścieżka wyrzuca nas na asfaltową drogę, a ta prowadzi do Pilicy. Na urokliwym ryneczku robimy pierwszy postój.
|
Rynek w Pilicy. |
|
Przerwa najpierw pod drzewkiem. |
|
A potem w słońcu. |
Po przerwie ruszamy dalej. Mijamy miejsce pamięci narodowej.
|
Miejsce pamięci narodowej. |
Zacieniony najpierw szlak wybiega na otwarte pole, a potem znowu chowa się w lesie.
|
Zacieniony szlak i pola dookoła. |
|
Jest pięknie. |
|
Znowu las - szlak zdecydowanie lepszy niż poprzednio. |
Dochodzimy do wsi Kocikowa - ostatnia miejscowość przed naszym celem.
|
W Kocikowej wita nas pole maków. |
|
Kocikowa. |
Potem trochę asfaltowej drogi i wchodzimy znowu w las.
|
Nasza droga. Niedługo potem w oddali zobaczyliśmy nasz cel - ruiny zamku w Podzamczu |
W lesie robimy ostatnią przerwę, gdzie gasimy pragnienie złocistym, spienionym trunkiem. ;)
|
Relaks. |
|
Na postoju. |
Idąc lasem powoli zbliżamy się do celu.
|
I jak tu można nie lubić lasu? |
|
Napotkana dzika róża. |
Mijamy wapienne skałki - widok bardzo charakterystyczny dla Jury.
|
Skałki. |
|
Pamiątkowe zdjęcie. |
I w końcu docieramy co celu!
|
Zamek w Podzamczu - najwyżej położony zamek na Jurze. |
Jeszcze tylko kilka zdjęć na pamiątkę...
|
Martyna i Maciek. |
|
Ja. |
I można wracać do Gliwic do akademika. Przeszliśmy ok. 15 km, zajęło nam to przynajmniej dwukrotnie więcej niż powinno, ale niczego nie żałujemy.
~Czarek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz