piątek, 18 lipca 2014

Wigilia wyprawy

Nadszedł czas, żeby wypowiedzieć magiczną formułę: "No to ruszamy". Magiczną, bo jest to swoista furta do świata przygody. Rozpoczyna się wyprawa: kilkanaście kilogramów sprzętu na plecach w niewygodnym plecaku, mijające krok za krokiem kilometry, długie dni wyprawowego życia, turystyczna pieśń śpiewana przy wieczornym ognisku gdzieś w samym sercu dziczy pod setkami gwiazd...
Trudności towarzyszą nam w zasadzie do samego końca. Mimo to ruszamy - już spakowane plecaki stoją w kącie i czekają. A my jutro rano, wczesnym rankiem spotkamy się pod dworcem PKP w Sosnowcu, skąd pociągiem pojedziemy do Częstochowy. A tam... no cóż wesołe jest życie backpackera. :)

W tym miejscu chcielibyśmy podziękować za wszelkie wsparcie udzielone naszej wyprawie, za każdego lajka i komentarz zarówno tutaj, na blogu, jak i na naszej stronie na Facebooku. Za to, że jesteście z nami. Jest to niesamowita motywacja, żeby nie odpuszczać i dalej pisać ciekawe artykuły, relacje z naszych wypadów itp.
WIELKIE DZIĘKI!!!

Z powodu wyprawy, zmuszeni jesteśmy do drobnej zmiany organizacyjnej na blogu. Ze względu, na dość kiepski dostęp do internetu (konkretnie ograniczony transfer danych w telefonach), raczej nie będziemy mogli pisać artykułów na bloga. Jednocześnie musimy tymczasowo zrezygnować z codziennych ciekawostek, które dotychczas wstawialiśmy na naszej stronie na Facebooku. W zamian postaramy się jak najczęściej wrzucać informacje o postępach naszej wyprawy. Może nawet uda nam się wrzucić kilka fotek ze szlaku. A po powrocie obiecujemy obszerną relację z całej naszej wyprawy. :)

Wieczorem wrzucimy jeszcze trochę statystyk odnośnie naszej wyprawy, :)


Trzymajcie za nas kciuki!

Pozdrawiam
Czarek  & Osin i reszta ekipy ;)


wtorek, 8 lipca 2014

Raport Specjalny. Wyprawa na Perć Akademików i Babią Górę

Z okazji pierwszego weekendu wakacji dla jednych, zbliżającego się końca sesji dla drugich i oczywiście z powodu zbliżającej się wielkimi krokami wyprawy, zafundowaliśmy sobie weekendowy wypad na Babią Górę. Szczyt Diablak (1725 m n.p.m.) zdobyliśmy najtrudniejszym szlakiem Beskidów - Percią Akademików. Nie było łatwo, ale wróciliśmy szczęśliwi. Wypad dał parę setek świetnych zdjęć, wrażenia no i oczywiście możliwość sprawdzenia swoich możliwości przed kolejnymi wyzwaniami. Zapraszamy do przeczytania szczegółowej relacji. ;)




Trasa:
     
Busem: Dąbrowa Górnicza - Kraków - Zawoja
     Pieszo: Przystanek Zawoja Podryzowane - Stary Groń - schronisko PTTK Markowe Szczawiny -                          - Skręt Ratowników - Diablak - Szkolnikowe Rozstaje - Przełęcz Krowiarki - Przystanek Zawoja Policzne
Uczestnicy: Osin, Czarek, Piotrek, Krzysiek
Długość trasy: 17,6 km (19,4 km wg oficjalnej rozpiski szlaków)

Tutaj można zobaczyć przebieg naszej trasy na mapie:


Pokaż Babia Góra na większej mapie


Noc z soboty na niedzielę spędzamy w  akademiku Alfa, na terenie miasteczka studenckiego AGH, gdzie na co dzień mieszka Osin. Ponieważ pokój był na ostatnim piętrze i przez to było strasznie gorąco, noc ta była niezwykle męcząca. Udało nam się zasnąć dopiero po drugiej w nocy. A o czwartej pobudka... Wstajemy niewyspani, robimy wielką "jajecznicę pokoju" dla wszystkich, którą zjadamy bezpośrednio z patelni, szybki prysznic i równo o piątej rano wymarsz. Ulicami krakowskiego Starego Miasta zmierzamy w kierunku dworca PKS. Zaskakują nas tłoki na ulicach o tej porze - większość luda, to niedobitki z sobotnich imprez w miejscowych klubach.


Poranek w Krakowie ;)
Po tym krótkim spacerku docieramy na dworzec, gdzie o 6:10 wsiadamy w busa do Zawoi. Czekają nas ponad dwie godziny w busie - idealny moment, żeby choć trochę odespać nockę. Jeszcze nim wyjechaliśmy z Krakowa, przez szybę udało nam się wypatrzeć termometr. Już teraz pokazywał 20 stopni...

8:40 wysiadamy na przystanku Zawoja - Podryzowane. Tam też od razu lądujemy na czarnym szlaku, który jest pierwszym etapem naszej wędrówki. Królowa (Babia Góra), nasz cel, wita nas całym swym majestatem.

Babia Góra - Królowa Beskidów
Początek trasy to istna sielanka.
Zawoja Podryzowane.
Piękne okoliczności przyrody.
Królowa bacznie nas obserwuje:
Tam idziemy. Na samiutką górę ;)
A my maszerujemy. Upał daje się we znaki.
Goorąco.
Trasą dochodzimy na Stary Groń, gdzie schodzimy na niebieski szlak, który prowadzi nas wprost do kasy biletowej Babiogórskiego Parku Narodowego. Tam krótki postój i ruszamy dalej - tym razem zmieniamy kolor szlaku na zielony. Początek jest płaski.
Las daje przyjemny chłód.
Wkrótce jednak robi się stromo.
Zaczyna się "malutkie" podejście.
Stairway to heaven ;)
Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Tutaj też po raz pierwszy przydają się krótkofalówki - zespół rozdziela się na dwa duety. Ja z Krzyśkiem wyrywamy do przodu, a Osin z Piotrkiem pozostają kilkaset metrów za nami. Stały kontakt radiowy to świetna rzecz. Dochodzimy do małej polanki.

Leśna polana...
Wita nas tam leśny mieszkaniec:
...i jej mieszkaniec.
Idziemy dalej i po kolejnym, tym razem krótkim, podejściu docieramy do schroniska PTTK Markowe Szczawiny (1199 m n.p.m.). Jest godzina 11:00 i tam w schronisku robimy długą przerwę obiadową. Niestety nikt z nas nie zrobił zdjęcia przy schronisku. Przyczyną jest następny, najciekawszy i najbardziej wyczekiwany przez nas etap naszej górskiej wędrówki - Perć Akademików. Jest godzina 12:00, robimy pamiątkowe zdjęcie:
Koło schroniska Markowe Szczawiny.
Jeszcze tylko 90 minut wspinaczki :)
I ruszamy przed siebie zmierzyć się z wyzwaniem, które sami przed sobą postawiliśmy. Najpierw jest łatwo. Jak to mawiają: dobre złego początki.
Chwilowo płasko.
Górska flora.
Dochodzimy do Skrętu Ratowników, gdzie żółty szlak (Perć) odbija w górę. I tu zaczynają się schody - dosłownie i w przenośni.
Skręt ratowników.
Szlak pnie się ostro w górę:
Znowu schody.
Chwila na złapanie oddechu. Drzewo samo nie postoi - trzeba mu pomóc :) :
Chwila na złapanie oddechu.

Tutaj nasz zespół ponownie się rozdziela. Krótkofalówki znów idą w ruch. W końcu dochodzimy do granicy lasu.
Już niedaleko. Górna granica lasu.
Szlak staje się coraz węższy:
Szlak wśród paprotek.
I bardziej stromy:
Kamieniście.
Tuż przed łańcuchami pojawiają się złe wiadomości. Prosto na nas idzie komórka burzowa - deszcz, pioruny i kiepska widoczność. A to oznacza problemy. Dodatkowo tracimy łączność radiową z Osinem i Piotrkiem. Pozostaje nam tylko na nich zaczekać.
Burzowo.
W tym miejscu chcemy zwrócić uwagę jak zmienna i nieprzewidywalna może być pogoda w górach. Wystarczy porównać pierwsze zdjęcia z tej relacji z tym powyżej - to mówi samo za siebie.

Po krótkiej dyskusji zapada decyzja - ze względu na stromiznę szlaku, bezpieczniej iść naprzód niż zawracać. Zresztą Perć Akademików jest jednokierunkowa. Chcemy pokonać najtrudniejsze odcinki, zabezpieczone łańcuchami i klamrami nim uderzy w nas burza. Zatem, już w komplecie, ruszamy dalej. Pojawiają się pierwsze ubezpieczenia.

Początek łańcuchów ;)
Wiele osób boi się szlaków ze sztucznymi ułatwieniami. Ich schemat myślenia jest prosty: jeśli są łańcuchy, to jest niebezpiecznie. To nie do końca prawda. Owszem łańcuchów nie spotkamy na prostej drodze, ale dzięki nim jest prościej i przez to bezpieczniej. Tak wyglądała nasza wspinaczka Percią Akademików:
Zaczyna się prawdziwa wspinaczka. ;)
Stromo.

Łatwiejszy fragment Perci.
Zbliżamy się do Czarnego Dziobu (to te skałki po prawej):
Przed Czarnym Dziobem.
Jest to najtrudniejszy odcinek Perci Akademików. Tutaj pojawiają się klamry. Krzysiek rozpoczyna wspinaczkę:
Krzysiu na klamrach.
Up, up, up...
Widok ze ściany: 
Stromo, ale wesoło. :)
Ja w połowie drogi:
"Biżuterii górskiej" ciąg dalszy.
Powyżej Czarnego Dziobu Perć Akademików zamienia się w zwykłą stromą ścieżkę. Tym razem wychodzimy już z pasma kosodrzewiny - to oznacza, że jesteśmy na wysokości ok. 1650 m n.p.m.
Najgorsze za nami.
Rumowisko skalne.

Widoczek ze szlaku. Burza na szczęście odchodzi w bok:
Widok na Zawoje.
Do szczytu już nie daleko. Tak wygląda końcówka Perci z góry:
Widok w dół.
A to już szczyt - Diablak (1725 m n.p.m.). Jeszcze tylko kilkanaście metrów:
Diablak 1725 m n.p.m.
Kapliczka pod Diablakiem:
Kapliczka.
Udało się. Babia Góra zdobyta. I to jeszcze najtrudniejszym szlakiem. Słodki jest smak zwycięstwa:
Babia zdobyta! :D
Pamiątkowa fotka przy znaku szczytowym. A za nami widok na Słowację:
Na szczycie.
Na szczycie robimy dłuuugą przerwę. Zasłużony odpoczynek, czas na robienie zdjęć i na przegryzienie czegoś. Rozrzedzone powietrze zapewnia doskonałą widoczność. Tak wygląda panorama na stronę Polską:
Panorama nr 1
I na stronę Słowacką:
Panorama nr 2

Wszystko, co dobre szybko się kończy i zaczynamy powolną wędrówkę w dół. Tym razem idziemy granią, Głównym Szlakiem Beskidzkim. Pamiętajmy o tym, że Perć Akademików jest jednokierunkowa i nie wolno nią schodzić. Początek drogi jest jak zwykle cudowny. Idzie się dobrze, a dookoła rozpościerają się piękne widoki na m.in. pasmo Policy:
Kosodrzewina po horyzont.
Na GSB.
Chwila refleksji.
Znów kosodrzewina. I Krzysiek robiący krótki postój:
Pośród kosodrzewiny.
Wkrótce dochodzimy do szczytu Sokolicy (1367 m n.p.m.), skąd mamy piękny widok na Babią Górę  i Perć Akademików.
Widok z Sokolicy.
Poniżej drzewa przysłoniły nam widok i skończyły się ładne widoki. 
Coraz niżej.
Zejście było mozolne i mordercze dla nóg. Po godzinie marszu dotarliśmy do Przełęczy Krowiarki - końca BPN.
Na przełęczy Krowiarki.
Dalej wchodzimy na niebieski szlak, który wiedzie nas jeszcze kawałek lasem i potem, na dobitkę, wychodzi na drogę, którą wiedzie nas aż na przystanek Zawoja - Policzne.
Wejście na niebieski szlak.
Nad strumieniem.
Szosa Karpacka.
Z powrotem w Zawoi.
Zawoja, Policzne.
Asfalt nie jest dobry do dłuższych pieszych wędrówek. Jest twardy, mocno się nagrzewa, przez co można sobie nawet odparzyć stopę w grubym traperskim bucie i dodatkowo jeszcze w grubej skarpecie typu frott, która na zwykłym szlaku pozwala uniknąć pęcherzy, a tutaj działa niczym piekarnik. Kompletnie padnięci po wędrówce wsiadamy do piekarnika z termoobiegiem na kołach (czytaj: nieklimatyzowanego busa upchanego do granic możliwości), który zawieść miał nas do Krakowa. Jesteśmy tak zmęczeni, że zasypiamy natychmiast. I wszyscy też, jakby na akord, budzimy się w Suchej Beskidzkiej. W nagrzanym busie było duszno i nie dało się wręcz oddychać. Do tego stopnia, że aż mnie świerzbiła ręką, żeby sięgnąć po czerwony młoteczek nad moją głową, wybić szybę dla świeżego powietrza. W końcu kierowca zdecydował się uchylić szyberdach i warunki stały się bardziej znośne. Do Krakowa dojeżdżamy jeszcze bardziej wymęczeni. Ten sam termometr pokazywał teraz 31 stopni (było ok. godziny 19:00) Żegnamy tutaj Osina i Piotra i sami z Krzyśkiem wsiadamy do busa do Katowic. Ten już, chociaż miał klimatyzację, ale w zamian otrzymaliśmy miejsca stojące... Dawno, nie spało mi się tak dobrze, jak tej nocy...


Reasumując, wyprawę można uznać za udaną w stu procentach. Pomimo upału i duchoty, przeszliśmy najtrudniejszy beskidzki szlak - Perć Akademików. Tutaj też pogoda spłatała nam psikusa, strasząc nas burzą. Był to moment odrobinę nerwowy, także o włos zrezygnowalibyśmy z atakowania szczytu. Udało się. Zdobyliśmy Babią Górę! Dla większości z nas był to pierwszy kontakt z "biżuterią górską", ale nikt z nas nie spotkał się z większymi trudnościami. Również nasze krótkofalówki przeszły swój chrzest bojowy. Doskonale się sprawdziły, chociaż trudne warunki terenowe (przynajmniej dla rozchodzącej się fali elektromagnetycznej) znacząco skróciły ich zasięg. Babia Góra już z daleka imponuje swym pięknem, ale widok z jej szczytu jest wręcz olśniewający - nie na darmo jest uważana za Królową Beskidów. Teraz już pozostaje nam się przygotowywać do następnej, większej wyprawy...


~Czarek