Z okazji pierwszego weekendu wakacji dla jednych, zbliżającego się końca sesji dla drugich i oczywiście z powodu zbliżającej się wielkimi krokami wyprawy, zafundowaliśmy sobie weekendowy wypad na Babią Górę. Szczyt Diablak (1725 m n.p.m.) zdobyliśmy najtrudniejszym szlakiem Beskidów - Percią Akademików. Nie było łatwo, ale wróciliśmy szczęśliwi. Wypad dał parę setek świetnych zdjęć, wrażenia no i oczywiście możliwość sprawdzenia swoich możliwości przed kolejnymi wyzwaniami. Zapraszamy do przeczytania szczegółowej relacji. ;)
Przystanek Zawoja Podryzowane - Stary Groń - schronisko PTTK Markowe Szczawiny - - Skręt Ratowników - Diablak - Szkolnikowe Rozstaje - Przełęcz Krowiarki - Przystanek Zawoja Policzne
|
Poranek w Krakowie ;) |
Po tym krótkim spacerku docieramy na dworzec, gdzie o 6:10 wsiadamy w busa do Zawoi. Czekają nas ponad dwie godziny w busie - idealny moment, żeby choć trochę odespać nockę. Jeszcze nim wyjechaliśmy z Krakowa, przez szybę udało nam się wypatrzeć termometr. Już teraz pokazywał 20 stopni...
8:40 wysiadamy na przystanku Zawoja - Podryzowane. Tam też od razu lądujemy na czarnym szlaku, który jest pierwszym etapem naszej wędrówki. Królowa (Babia Góra), nasz cel, wita nas całym swym majestatem.
|
Babia Góra - Królowa Beskidów |
Początek trasy to istna sielanka.
|
Zawoja Podryzowane. |
|
Piękne okoliczności przyrody. |
Królowa bacznie nas obserwuje:
|
Tam idziemy. Na samiutką górę ;) |
A my maszerujemy. Upał daje się we znaki.
|
Goorąco. |
Trasą dochodzimy na Stary Groń, gdzie schodzimy na niebieski szlak, który prowadzi nas wprost do kasy biletowej Babiogórskiego Parku Narodowego. Tam krótki postój i ruszamy dalej - tym razem zmieniamy kolor szlaku na zielony. Początek jest płaski.
|
Las daje przyjemny chłód. |
Wkrótce jednak robi się stromo.
|
Zaczyna się "malutkie" podejście. |
|
Stairway to heaven ;) |
|
Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. |
Tutaj też po raz pierwszy przydają się krótkofalówki - zespół rozdziela się na dwa duety. Ja z Krzyśkiem wyrywamy do przodu, a Osin z Piotrkiem pozostają kilkaset metrów za nami. Stały kontakt radiowy to świetna rzecz. Dochodzimy do małej polanki.
|
Leśna polana... |
Wita nas tam leśny mieszkaniec:
|
...i jej mieszkaniec. |
Idziemy dalej i po kolejnym, tym razem krótkim, podejściu docieramy do schroniska PTTK Markowe Szczawiny (1199 m n.p.m.). Jest godzina 11:00 i tam w schronisku robimy długą przerwę obiadową. Niestety nikt z nas nie zrobił zdjęcia przy schronisku. Przyczyną jest następny, najciekawszy i najbardziej wyczekiwany przez nas etap naszej górskiej wędrówki - Perć Akademików. Jest godzina 12:00, robimy pamiątkowe zdjęcie:
|
Koło schroniska Markowe Szczawiny. |
|
Jeszcze tylko 90 minut wspinaczki :) |
I ruszamy przed siebie zmierzyć się z wyzwaniem, które sami przed sobą postawiliśmy. Najpierw jest łatwo. Jak to mawiają: dobre złego początki.
|
Chwilowo płasko. |
|
Górska flora. |
Dochodzimy do Skrętu Ratowników, gdzie żółty szlak (Perć) odbija w górę. I tu zaczynają się schody - dosłownie i w przenośni.
|
Skręt ratowników. |
Szlak pnie się ostro w górę:
|
Znowu schody. |
Chwila na złapanie oddechu. Drzewo samo nie postoi - trzeba mu pomóc :) :
|
Chwila na złapanie oddechu. |
Tutaj nasz zespół ponownie się rozdziela. Krótkofalówki znów idą w ruch. W końcu dochodzimy do granicy lasu.
|
Już niedaleko. Górna granica lasu. |
Szlak staje się coraz węższy:
|
Szlak wśród paprotek. |
I bardziej stromy:
|
Kamieniście. |
Tuż przed łańcuchami pojawiają się złe wiadomości. Prosto na nas idzie komórka burzowa - deszcz, pioruny i kiepska widoczność. A to oznacza problemy. Dodatkowo tracimy łączność radiową z Osinem i Piotrkiem. Pozostaje nam tylko na nich zaczekać.
|
Burzowo. |
W tym miejscu chcemy zwrócić uwagę jak zmienna i nieprzewidywalna może być pogoda w górach. Wystarczy porównać pierwsze zdjęcia z tej relacji z tym powyżej - to mówi samo za siebie.
Po krótkiej dyskusji zapada decyzja - ze względu na stromiznę szlaku, bezpieczniej iść naprzód niż zawracać. Zresztą Perć Akademików jest jednokierunkowa. Chcemy pokonać najtrudniejsze odcinki, zabezpieczone łańcuchami i klamrami nim uderzy w nas burza. Zatem, już w komplecie, ruszamy dalej. Pojawiają się pierwsze ubezpieczenia.
|
Początek łańcuchów ;) |
Wiele osób boi się szlaków ze sztucznymi ułatwieniami. Ich schemat myślenia jest prosty: jeśli są łańcuchy, to jest niebezpiecznie. To nie do końca prawda. Owszem łańcuchów nie spotkamy na prostej drodze, ale dzięki nim jest prościej i przez to bezpieczniej. Tak wyglądała nasza wspinaczka Percią Akademików:
|
Zaczyna się prawdziwa wspinaczka. ;) |
|
Stromo. |
|
Łatwiejszy fragment Perci. |
Zbliżamy się do Czarnego Dziobu (to te skałki po prawej):
|
Przed Czarnym Dziobem. |
Jest to najtrudniejszy odcinek Perci Akademików. Tutaj pojawiają się klamry. Krzysiek rozpoczyna wspinaczkę:
|
Krzysiu na klamrach. |
|
Up, up, up... |
Widok ze ściany:
|
Stromo, ale wesoło. :) |
Ja w połowie drogi:
|
"Biżuterii górskiej" ciąg dalszy. |
Powyżej Czarnego Dziobu Perć Akademików zamienia się w zwykłą stromą ścieżkę. Tym razem wychodzimy już z pasma kosodrzewiny - to oznacza, że jesteśmy na wysokości ok. 1650 m n.p.m.
|
Najgorsze za nami. |
|
Rumowisko skalne. |
Widoczek ze szlaku. Burza na szczęście odchodzi w bok:
|
Widok na Zawoje. |
Do szczytu już nie daleko. Tak wygląda końcówka Perci z góry:
|
Widok w dół. |
A to już szczyt - Diablak (1725 m n.p.m.). Jeszcze tylko kilkanaście metrów:
|
Diablak 1725 m n.p.m. |
Kapliczka pod Diablakiem:
|
Kapliczka. |
Udało się. Babia Góra zdobyta. I to jeszcze najtrudniejszym szlakiem. Słodki jest smak zwycięstwa:
|
Babia zdobyta! :D |
Pamiątkowa fotka przy znaku szczytowym. A za nami widok na Słowację:
|
Na szczycie. |
Na szczycie robimy dłuuugą przerwę. Zasłużony odpoczynek, czas na robienie zdjęć i na przegryzienie czegoś. Rozrzedzone powietrze zapewnia doskonałą widoczność. Tak wygląda panorama na stronę Polską:
|
Panorama nr 1 |
I na stronę Słowacką:
|
Panorama nr 2 |
Wszystko, co dobre szybko się kończy i zaczynamy powolną wędrówkę w dół. Tym razem idziemy granią, Głównym Szlakiem Beskidzkim. Pamiętajmy o tym, że Perć Akademików jest jednokierunkowa i nie wolno nią schodzić. Początek drogi jest jak zwykle cudowny. Idzie się dobrze, a dookoła rozpościerają się piękne widoki na m.in. pasmo Policy:
|
Kosodrzewina po horyzont. |
|
Na GSB. |
|
Chwila refleksji. |
Znów kosodrzewina. I Krzysiek robiący krótki postój:
|
Pośród kosodrzewiny. |
Wkrótce dochodzimy do szczytu Sokolicy (1367 m n.p.m.), skąd mamy piękny widok na Babią Górę i Perć Akademików.
|
Widok z Sokolicy. |
Poniżej drzewa przysłoniły nam widok i skończyły się ładne widoki.
|
Szosa Karpacka. |
|
Z powrotem w Zawoi. |
|
Zawoja, Policzne. |
Asfalt nie jest dobry do dłuższych pieszych wędrówek. Jest twardy, mocno się nagrzewa, przez co można sobie nawet odparzyć stopę w grubym traperskim bucie i dodatkowo jeszcze w grubej skarpecie typu frott, która na zwykłym szlaku pozwala uniknąć pęcherzy, a tutaj działa niczym piekarnik. Kompletnie padnięci po wędrówce wsiadamy do piekarnika z termoobiegiem na kołach (czytaj: nieklimatyzowanego busa upchanego do granic możliwości), który zawieść miał nas do Krakowa. Jesteśmy tak zmęczeni, że zasypiamy natychmiast. I wszyscy też, jakby na akord, budzimy się w Suchej Beskidzkiej. W nagrzanym busie było duszno i nie dało się wręcz oddychać. Do tego stopnia, że aż mnie świerzbiła ręką, żeby sięgnąć po czerwony młoteczek nad moją głową, wybić szybę dla świeżego powietrza. W końcu kierowca zdecydował się uchylić szyberdach i warunki stały się bardziej znośne. Do Krakowa dojeżdżamy jeszcze bardziej wymęczeni. Ten sam termometr pokazywał teraz 31 stopni (było ok. godziny 19:00) Żegnamy tutaj Osina i Piotra i sami z Krzyśkiem wsiadamy do busa do Katowic. Ten już, chociaż miał klimatyzację, ale w zamian otrzymaliśmy miejsca stojące... Dawno, nie spało mi się tak dobrze, jak tej nocy...
Reasumując, wyprawę można uznać za udaną w stu procentach. Pomimo upału i duchoty, przeszliśmy najtrudniejszy beskidzki szlak - Perć Akademików. Tutaj też pogoda spłatała nam psikusa, strasząc nas burzą. Był to moment odrobinę nerwowy, także o włos zrezygnowalibyśmy z atakowania szczytu. Udało się. Zdobyliśmy Babią Górę! Dla większości z nas był to pierwszy kontakt z "biżuterią górską", ale nikt z nas nie spotkał się z większymi trudnościami. Również nasze krótkofalówki przeszły swój chrzest bojowy. Doskonale się sprawdziły, chociaż trudne warunki terenowe (przynajmniej dla rozchodzącej się fali elektromagnetycznej) znacząco skróciły ich zasięg. Babia Góra już z daleka imponuje swym pięknem, ale widok z jej szczytu jest wręcz olśniewający - nie na darmo jest uważana za Królową Beskidów. Teraz już pozostaje nam się przygotowywać do następnej, większej wyprawy...
~Czarek
Zazdroszczę wyprawy. :) Sama kiedyś dwa razy podchodziłam pod Babia Górę, chociaż szczytu nigdy nie zdobyłam (ale to było daaaaawno, młodość i te sprawy, więc w sumie jestem usprawiedliwiona :P).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, koleżanka Osina! :)
Wiesz, Babia Góra dalej tam jest (serio, nawet to sprawdzaliśmy :) ) i zawsze można spróbować jeszcze raz. Nawet z nami, bo zanim jeszcze doszliśmy do końca, to stwierdziliśmy że jeszcze kiedyś tam wrócimy.
UsuńPozdrawiam
Czarek
Popieram Czarka :) Zawsze chętnie widzimy gości na naszych wyprawach. Podopingujemy i z nami wejdziesz nawet na K2 ;)
Usuń