Półmetek!

Trasa: Wola Kalinowska, Młynniki - Grodzisko - Ojców - Prądnik Korzkiewski - Hamernia - Giebułtów - Kraków, Krowodrza Górka - Kraków, Nowy Kleparz.
Dystans: Ok. 24 km
Data: 25.07.2014 r.
Ekipa: Osin, Paweł, Motyl, Dawid


Po zasłużonej przerwie przyszedł czas wyruszyć w dalszą drogę. Byliśmy wypoczęci, ale jednocześnie rozleniwieni, przez co opuściliśmy moją działkę grubo po dziesiątej. Czekał nas malowniczy odcinek przez Dolinę Prądnika i dalej do Krakowa. Był to ważny z dwóch powodów:

  • dziś mieliśmy zakończyć przejście Szlaku Orlich Gniazd,
  • osiągnąć połowę trasy, a więc ok. 150 km. 

Było pochmurno i czuć było wilgoć po wczorajszym deszczu. Po krótkim marszu wzdłuż szosy, szlak odbijam lekko w lewo w kamienistą dróżkę wiodącą zboczem doliny. Po ok. 20 minutach minęliśmy stary krzyż i wyszliśmy z lasu wprost na zabudowania Grodziska - przysiółka pobliskiej Skały. Tu szlak po raz ostatni łączy się ze Szlakiem Warowni Jurajskich i razem przez las wiodą do położonego na skarpie Grodziska - tu znajduje się kościół i pustelnia bł. Salomei.

Dalej znaki prowadzą nas spowrotem w dół doliny, zakosami trawersując trawiaste zbocze. Na dnie dochodzimy do rozjazdu - szosa prowadzi w lewo do Skały, natomiast my skręciliśmy w prawo, asfaltową drogą w kierunku Ojcowa.
Grodzisko - kościół.
Droga w dół...

...najpierw lasem...

...potem łąką.

Skałki.
 Nie dane nam było się "nacieszyć" asfaltem, gdyż znaki znów skręcały i prowadziły ścieżką, w górę przeciwległego zbocza. Dawniej szlak biegł drogą, lecz wraz ze wrastającym ruchem samochodowym, dokonano jego modyfikacji - dzisiaj kluczy okalającym dolinę lasem.
Po wejścia na górę i minięciu niewielkiej łąki i czyjegoś domu schodzi w dół do głębokiego jaru. Po chwili dotarliśmy do zakrętu - w tym miejscu szlak jest mało widoczny i przechodzi przez garb, by powrócić do doliny tuż koło kościoła na wodzie (Wybudowanego na rzece na początku XX w., aby obejść zakaz budowania nowych kościołów na ziemiach polskich wydanego przez cara; niestety brak zdjęć).
Powalone drzewo - świetne miejsce na postój. 
Szlak Orlich Gniazd oraz Szlak Warowni Jurajskich.
  Po krótkim postoju przy kościele ruszyliśmy zarośniętą ścieżką(uwaga na pokrzywy) do drogi wiodącej w stronę Woli Kalinowskiej i dalej do zabudowań Ojcowa po drodze mijając ruiny zamku.
Ojcowski zamek.
Namnożyło nam się szlaków ;)
Motylowi stuknęła pierwsza setka ;)
 Ojców jest miejscowością położoną, wśród malowniczych skał doliny Prądnika. Jest to jeden z najpopularniejszych celów turystycznych w Polsce i w czasach zaborów uznawany był za namiastkę gór (które będąc w zaborze austriackim, nie były tak łatwo dostępne dla mieszkańców zaboru rosyjskiego).
Dawny hotel - dziś muzeum.
Prądnik.
Maszerujemy przez Ojców.
Wodospadzik ;) Dopływ wody do miejscowej hodowli pstrąga.

16 km - aż trudno uwierzyć, że tylko tyle zostało do Krakowa. ;)
 Po przejściu przez Ojców dotarliśmy do Krakowskiej Bramy - dwóch potężnych ostańców, broniących dostępy do bocznej dolinki. Tu rozstajemy się po raz ostatni z niebieskim Szlakiem Warowni Jurajskich. Tuż obok znajduje się Źródełko Miłości, którego woda ma na podobno dać szczęście w miłości. ;).
Źródełko Miłości.
 Miejscowi przestrzegają przed piciem miejscowej wody. Jak mówi anegdota, po wypiciu wody ze źródełka jest 50% szansy ślubu, 50% szansy rozwodu oraz 100% szansy na biegunkę. ;) Moim zdaniem jest ona jednak przesadzona - wiele razy miałem okazje pić wody ze źródełka i jeszcze nigdy mi nie zaszkodziła.

Dalej asfaltowana dróżka wiedzie przez ostatnie zabudowania Ojcowa, pośród wapiennych skał i gęstych lasów. Zza chmur wychodzi słońce.
Skała Rękawica.

Przed nami skała, którą roboczo nazwaliśmy "Andrzej". ;) Mniej więcej pod jej białą ścianą stuka nam półmetek - 150 km :)
Półmetek pod Andrzejem. ;)
Dzielni wędrowcy na granicy OPN-u :)
Wkrótce opuściliśmy OPN. Dalej dolina stawała się szersza i mniej wyróżniała się z otoczenia, a krajobraz stawał się bardziej rolniczy. W końcu dotarliśmy do Hamerni - niewielkiej osady, gdzie dawniej znajdowała się kuźnia. Przekroczyliśmy drogę Biały Kościół - Januszowice i weszliśmy do zalesionego jaru - Kwietniowych Dołów. Tu czekała nas krótka wspinaczka po dróżce wyłożonej matami antypoślizgowymi - faktycznie było stromo, a w pewnych miejscach tuż obok nas znajdowało się co najmniej 15-metrowe urwisko. W końcu dotarliśmy na szczyt i znaleźliśmy się w miejscu, gdzie dawniej przebiegała granica zaborów - wkraczamy do Galicji! Przed nami ukazały się pierwsze zabudowania Giebułtowa.
Kózka ;)
Hamernia - Ostatnie 10 km.

Kościół św. Idziego w Giebułtowie.
W centrum Giebułtowa zrobiliśmy zakupy i po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę. Myśl o końcu szlaku uskrzydlała nas. Szeroką drogą dotarliśmy do Pękowic. W tej niewielkiej miejscowości zobaczyliśmy od dawna wyczekiwany znak - granica Krakowa!
Przed Pękowicami.
Kraków! :)
 Od tego miejsca szlak wiedzie granicą Krakowa i Zielonek. Tuż koło Fortu Pękowice, zrobiliśmy krótką przerwę. Szlak łagodnie opada w dół. To znak, że opuszczamy Jurę - po tygodniu wędrowania pośród sielankowych wyżyn i białych skał, w końcu zamykamy pierwszy etap wędrówki.
Przedmieścia Krakowa ;)
3,8 km!
W końcu weszliśmy na dobre do Krakowa. Ostatnią atrakcją na trasie SOG-u jest Czerwony Most - skrzyżowanie dróg rokadowych, wybudowane, aby usprawnić przegrupowanie wojsk austriackich. Okazało się, że po wczorajszym deszczu, niewielki rów, którym wiedzie droga jest zalany.
Czerwony Mostek.
U góry też zalane!
 Żeby ominąć zalany fragment musieliśmy przejść skrajem pola, przy okazji parząc się dotkliwie rosnącą tu pokrzywą. W końcu jedna pokonaliśmy trudności i maszerowaliśmy dziarsko przedmieściami Krakowa.
Zalany szlak.
Przedmieścia Krakowa.
Przechodzimy przez ul. Opolską.
Po przejściu przez ul. Opolską znaleźliśmy się w Parku Krowoderskim. Stąd do końca szlaku już tylko pół kilometra przez blokowiska.
Park Krowoderski. Jeszcze chwila...
...i koniec! 164 km za nami ;)
Musieliśmy być nie lada atrakcją dla ludzi stojących na pętli autobusowej :)
Triumf! Szlak Orlich Gniazd zaliczony (w całości przeszliśmy go ja i Paweł).

A na niebie tęcza ;)
 Do końca wyprawy wciąż jednak jakieś 140 km przez góry! Po półgodzinnym postoju przy kropce i szybkim telefonie do Maćka ruszyliśmy dalej. Po 20 minutach byliśmy już na Nowym Kleparzu w mieszkaniu Maćka, świętując zimnym piwem pokonanie SOG-u :). Pozwoliliśmy sobie pobalować do pierwszej w nocy. A jutro dłuuugi odcinek...

Nocleg na wysokości: 218 m n.p.m. (142 m niżej niż poprzednio, 30 metrów pod Częstochową - najniższy nocleg na trasie).


© Copyright by Compass

© Copyright by Compass

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz