Trasa: Kraków, Nowy Kleparz - Kraków, Stare Miasto - Most Grunwaldzki - Rondo Matecznego - Kraków, Łagiewniki - Kraków, Swoszowice - Wrząsowice - Lusina - Świątniki Górne - Siepraw - Zawada - Polanka - Myślenice - Myślenice, Zarabie.
Długość: ok 34 km
Data: 26.07.2014 r.
Ekipa: Osin, Motyl, Dawid
Nie ma to jak wyspać się na wygodnym materacu, trzecią noc z rzędu! ;) Pobudkę zarządziłem o 8 rano. Po szybkiej jajecznicy i zebraniu klamotów wyszliśmy z mieszkania Maćka i ruszyliśmy w zalany słońcem Kraków. Dziś czekały nas 34 kilometry marszu.
Na samym początku czekało nas kolejne zmiany w ekipie, tym razem na szczęście planowane - Paweł jako wolontariusz w Pokojowym Patrolu jedzie na Przystanek Woodstock. Odprowadziliśmy się nawzajem do Mostu Grunwaldzkiego, gdzie pożegnaliśmy się. W międzyczasie zauważyłem, że zapomniałem mojego kija, którym podpierałem się przez ostatnie 170 km. Postanowiłem po niego nie wracać, gdyż gonił nas czas. Przekroczyliśmy Wisłę i kamiennymi schodkami zeszliśmy na bulwary wiślańskie. Dalej maszerowaliśmy wzdłuż Wisły, aż do ujścia Wilgi i dalej w stronę ronda Matecznego.
 |
Na krakowskim rynku. |
 |
Wawel. |
 |
Wisła. |
 |
Pamiątkowa fota pod smokiem. ;) |
 |
Przekraczamy Wisłę. |
Naszym priorytetem było jak najszybsze opuszczenie Krakowa - duże miasto nie jest najlepszym miejscem na marsz w upale. Szybkim krokiem minęliśmy sanktuarium w Łagiewnikach. Kilka kilometrów wzdłuż ruchliwej drogi i dotarliśmy do autostrady. Za nią czekał nas sklep spożywczy i chwila oddechu. Za A4-ką krajobraz zmienił się - szliśmy przez Swoszowice, dzielnicę Krakowa znanej ze swoich źródeł siarkowych. W końcu dotarliśmy do granic miasta, gdzie powitało nas strome podejście pod górę - początek pogórza Wielickiego.
 |
Łagiewniki. |
 |
Pokonujemy... |
 |
...autostradę. |
 |
Minęło nas wesele. Efekt - zdobyczne balony :D |
Gdy maszerowaliśmy popękaną asfaltówką przez Wrząsowice, przypałętał się do mnie szerszeń. Jako że moja miłość do tych owadów jest wielka i szczera, urządziłem sobie sprint z plecakiem. Przebiegnięcie pół kilometra w takim upale było nie lada wyczynem, tak więc z otwartymi ramionami przyjąłem cień niewielkiego zagajniczka, przez który przechodziła droga. Jak się później okazało, zrobiliśmy sobie postój, tuż pod wiszącym gniazdem szerszeni - po chwili byliśmy jeszcze dalej. Nie ma to jak motywacja. :) W końcu dotarliśmy do wsi Świątniki Górne. Tam, zza wzniesienia wyłoniły się góry. Potężne kopce Beskidu Makowskiego wydawały się być na wyciągnięcie ręki, jednak wciąż brakowało nam do nich 20 km.
 |
Maszerujemy w pełnym słońcu. |
 |
Lamy? |
 |
Pogórze Wielickie. |
 |
Kościół w Świątnikach. |
 |
Beskid Makowski. |
Po wizycie w sklepie i podziwianiu tak wyczekiwanych górskich widoków, kontynuowaliśmy marsz na południe. Wędrując przez wieś zwróciliśmy na siebie uwagę pewnego miejscowego, który po krótkiej rozmowie, poczęstował nas jabłkami ze swojego sadu. ;) Zajadając się soczystymi papierówkami, dotarliśmy do miejscowości Siepraw, gdzie odpoczęliśmy przy źródle bł. Anieli Salawy - miejscowej patronki.
 |
Do zobaczenia Świątniki! |
 |
Po 5 dniach opuszczamy powiat Krakowski ;) |
 |
Źródło bł. Anieli Salawy. |
Nie zabawiliśmy tam długo - było już późno, a wciąż przed nami był kawał drogi. Zmęczeni maszerowaliśmy przez kolejne wsie. Ostatni postój zrobiliśmy sobie w Polance, po czym ruszyliśmy z kopyta w stronę Myślenic.
 |
Kolejna wieś zostaje za naszymi plecami. |
 |
Ja tu pilnuję! |
 |
Przedostatnia wieś. |
 |
Dotarliśmy do Myślenic! |
Zapada zmrok, a my wykończeni padamy na ławce na myślenickim rynku. Tu Motyl orientuje się, że zostawił swój ręcznie robiony beret, gdzieś po drodze. Pada decyzja, że jutro wróci się rano do Polanki i poszuka zguby na przystanku.
Akurat tak się złożyło, że zawitaliśmy do Myślenic w dniu ich święta, przez co na Zarabiu wtopiliśmy się w tłum imprezowiczów (przynajmniej o ile mogliśmy się wtopić z wielkimi plecakami i charakterystycznym, hmm... zapachem przygody :D). Zarabie, to dzielnica turystyczna Myślenic położona u stóp gór Uklejna i Chełm. W planie mieliśmy nocować na tutejszym polu namiotowym, ale mając w perspektywie marsz asfaltową drogą, przez kolejne 3 km, postanowiliśmy wydać trochę więcej i wynająć pokój w jednym z licznych pensjonacików. Udało nam się to za drugim razem i dostaliśmy pokój z łazienką, za jedyne 30 zł od osoby. Był to pokój 2-osobowy: Dawid umościł sobie miejsce na podłodze, zaś ja z Motylem zajęliśmy potężne małżeńskie łoże. Nie narzekaliśmy na tę sytuację, zważywszy na fakt, że łóżko to było większe od mojego namiotu.
Wieczór spędziliśmy na wcinaniu pożywnej kolacji, myciu się i oglądaniu kabaretów w TV. W końcu położyliśmy się spać. Jutro czeka nas pierwsza góra...
Nocleg na wysokości 290 m n.p.m. (72 m wyżej niż poprzednio, 42 m nad Częstochową).
 |
Zachód słońca nad górami. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz