Ku niebu!

Trasa: Myślenice, Zarabie - Uklejna (680 m n.p.m.) - Śliwnik (618 m n.p.m.) - Schronisko Kudłacze - Lubomir (904 m n.p.m.) - Przełęcz Jaworzyce - Węglówka - Kasina Wielka, Trzeciaki.
Długość: 19,3 km
Data: 27.07.2014 r.
Ekipa: Ja, Dawid, Motyl
Dziś miałem okazję się wyspać. Pomimo wczesnej pobudki wylegiwałem się jeszcze długo w miękkim łóżku. Dawid wyszedł na mszę do pobliskiego kościoła, zaś Motyl wyruszył do Polanki po czapkę. Ok. godziny 10:00 spotkaliśmy się ponownie. Czapka Motyla się niestety nie odnalazła. Po zebraniu klamotów wyszliśmy z pokoju, zostawiając klucz w drzwiach zgodnie z prośbą gospodyni.

Zarabie leżało u stóp Uklejny. Czekało nas prawie 400 m przewyższenia - pierwsza góra na szlaku. Zalesione zbocza dawały wytchnienie od upału. Najpierw stroma ścieżka poprowadziła nas pod mury średniowiecznej strażnicy - gdyby nie oznaczenie na mapie, wziąć by ją można za kupę kamieni. Tu zgubiliśmy ścieżkę. Po ok. 15 minutach odszukaliśmy ją po drugiej stronie niewielkiego jaru. Dalej pięła się ona dość ostro pod górę. Dawid wypruł przodem, zaś Motyl, borykający się z jakimiś problemami sprzętowymi klął siarczyście gdzieś za mną. Szło mu się źle. W pewnym momencie zarządził postój przy starym pniaku i powiedział mi, żebym szedł przodem i że mnie dogoni.
Zaczynamy podejście.
Fragment strażnicy - pożarty przez czas. I roślinność. ;)
 Mnie też nie szło się najlepiej. Co chwilę ścieżka wiodła, przez polany, zalewając mnie promieniami słonecznymi. To w połączeniu z ciężkim plecakiem i stromym stokiem spowalniało mnie znacznie. Co chwilę musiałem przystanąć, aby złapać oddech. W końcu dotarłem na szczyt Uklejny (680 m n.p.m.) gdzie spotkałem się z Dawidem. Zadzwoniłem do Motyla - powiedział, żeby na niego nie czekać i że nas dogoni. Za Uklejną czekało nas łagodne zejście. Znaleźliśmy się na głównym grzbiecie Beskidu Makowskiego, przez co aż do Lubomira mieliśmy spokój od gwałtownych podejść i stromych zejść. Góry w tym rejonie były niskie, więc co chwile mijaliśmy na przemian las, łąkę i zabudowania. Za Śliwnikiem zadzwonił do nas Motyl - idzie burza. Przyspieszyliśmy kroku. Na dość stromym podejściu dognił nas Grzesiu i razem doczłapaliśmy się do Schroniska Kudłacze. Na szczęście burza przeszła bokiem, a my zostaliśmy w schronisku na obiad.
Ku Kudłaczom.
Błotniście.
Góry.
Widok na południe w stronę Gorców.

Schronisko Kudłacze.
W schronisku - studiuje przewodnik Nyki po Tatrach ;)
 Wypoczęci i z napełnionymi brzuchami ruszyliśmy w dalszą drogę. Za schroniskiem szlak wchodził w pasmo Lubomira i Łysiny - najwyższe pasmo Beskidu Makowskiego. Ścieżka wiodła łagodnie pod górę w cieniu drzew. Od czasu do czasu trzeba było zbaczać, aby ominąć powalone drzewa, ale szło się bardzo przyjemnie. W końcu dotarliśmy na szczyt Lubomira (904 m n.p.m.) najwyższego szczytu Beskidu Makowskiego.
Leśni mieszkańcy.
Na szlaku.
Tuż obok szlaku niepozorna ławeczka, a z niej taki widok ;).
Na szczycie Lubomira znajduje się obserwatorium astronomiczne. Działkę pod budowę tegoż, ofiarował książę Lubomirski, stąd nazwa góry. Stąd szlak wiedzie w dół, szutrową drogą dojazdową. Po drodze mija się tablice opowiadające o polskich astronomach, którzy wnieśli swój wkład w naukę o wszechświecie. W końcu doszliśmy do przełęczy Jaworzyce.
Obserwatorium na Lubomirze.
Lubomir (904 m n.p.m.)
Schodzimy w dół. Ręcznik - nieodzowny atrybut podróżnika. ;)
Widok w stronę Kasiny Wielkiej i Śnieżnicy (1007 m n.p.m.). Beskid Wyspowy.
 Z przełęczy schodziliśmy już drogą przez wieś Węglówkę do Kasiny Wielkiej, gdzie w dzielnicy Trzeciaki czekał nas nocleg. Po drodze dołączył do nas Piotrek - wypoczęty i gotowy do działania. Dzięki uprzejmości znajomego brata Pawła, mogliśmy się rozbić na trawniku jego rodziców. ;).
Węglówka.
Reklama dźwignią handlu ;)
Dwie komety w herbie gminy Wiśniowa, są związane z obserwatorium na Lubomirze.
I gdzie teraz? ;)
Gdy dotarliśmy na miejsce, zostaliśmy powitani kanapkami i herbatą. Najedliśmy się i rozbiliśmy na trawniku. Już się szykowaliśmy spać, gdy Dawid zarzucił pomysłem kontynuowania marszu w nocy! Ja i Motyl nie byliśmy entuzjastami, za to Piotrek przystał na propozycje Dawida. W końcu, pomimo opowieści gospodarza o wilkach i niedźwiedziach, Dawid i Piotrek wyruszyli na nocny marsz. O godz. 21:00 pożegnaliśmy się z nimi i umówiliśmy, że spotkamy się wieczorem w schronisku pod Turbaczem. Natomiast ja z Motylem padliśmy i zasnęliśmy jak zabici.

Nocleg na wysokości: 473 m n.p.m. (183 m wyżej niż poprzednio, 225 m nad Częstochową).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz