Epopeja asfaltowa

Trasa: Jurgów - Podspády - Tatranská javorina - Lysá Pol'ana/Łysa Polana - Palenica Białczańska - Wodogrzmoty Mickiewicza - Schronisko Roztoka
Dystans: 18,5 km
Data: 30.07.2014 r.
Ekipa: Osin, Piotrek, Dawid

Wyspaliśmy się jak królowie, ale przyszedł czas na pobudkę i dalszą drogę. Dziś wielki dzień: oficjalnie wchodzimy w Tatry, co oznacza ostatni dzień z plecakiem. Jutro, jeśli pogoda pozwoli, przypuścimy atak na Rysy w stylu alpejskim, już na lekko. ;)

Zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy w stronę granicy. Właśnie opuszczaliśmy zabudowania Jurgowa, kiedy Dawid zorientował się, że zapomniał czegoś i wrócił po zgubę. Ja z Piotrkiem maszerowaliśmy dalej. Nasza trasa miała jeden mały mankament. W zasadzie od Łopusznej, aż do Morskiego Oka cały czas asfaltem... mordęga dla stóp. Na szczęście dziś czego nas krótki, bo niecałe 19 km do przejścia. Po drodze mijamy wyciąg narciarski Hawrań i skansen - drewniane chatki pasterskie.
Szerokości!
Skansen w Jurgowie.
W końcu dotarliśmy do granicy.
Drugie województwo zaliczone ;)
Idziemy, idziemy, idziemy, a tu się nam Polska skończyła :)
Początek dziesięciokilometrowego, słowackiego odcinka.
Słowacki odcinek był w sumie nudny - poza przepięknymi górskimi okolicami, nic się szczególnie ciekawego nie działo. Oprócz postoju w spożywczym w Podspadach i krótkim odpoczynku na przystanku w Jaworzynie Spiskiej, szybko przedreptaliśmy ten urokliwy fragment Słowacji i wróciliśmy do Polski w Łysej Polanie. Zajęło nam to ok. 2 godzin.
Podspády.
W Polsce będziemy znowu za 7 km.
Tatranská Javorina.
Pogoda lekko pochmurna.
Jeszcze parę zakrętów i będziemy w Polsce.
Te skałki są już w Polsce ;)
Lysá Pol'ana\Łysa Polana.
Żegnaj Słowacjo.
 W końcu wróciliśmy do Polski i po kilometrowym marszu asfaltem, dotarliśmy na parking na Palenicy Białczańskiej. Tu zaczyna się czerwony szlak na Rysy. Po zakupieniu biletów, weszliśmy na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego. Lawirowaliśmy przez tłum ludzi, ignorując komentarze typu "oj nie zazdrościmy wam chłopaki... Taki kawał pod górę z tymi plecakami". ;). Nie daliśmy się przejechać dorożkom i w końcu zameldowaliśmy się przy Wodogrzmotach Mickiewicza.
Ostatni kilometr do bramek TPN.
W Dolinie Białki.
Podejrzanie mało ludzi ;)
Górskie krajobrazy.
Przy Wodogrzmotach Mickiewicza.
Potężne Wodogrzmoty Mickiewicza.
Zielony szlak do schroniska.
Schronisko w Dolinie Roztoki wybraliśmy z kilku powodów: po pierwsze jest taniej niż w Moku, po drugie jest to schronisko bardziej kameralne. Nie leży na głównym szlaku - wiedzie do niego kamienista ścieżka, schodząca na dno doliny. Odbija ona tuż koło Wodogrzmotów, zaraz obok... toalet. ;)
10 minut później byliśmy na miejscu. Zajęliśmy łóżka w pokojach 8-osobowych. Szybko zapełniły się tez pozostałe. Wieczór spędziliśmy, popijając piwo i grając w karty ze studentkami z Poznania, z którymi między innymi dzieliliśmy pokój. Oprócz tego w pokoju była również młoda para i samotny mężczyzna uciekający w Tatry od zgiełku życia codziennego. Atmosfera schronisk jest niepowtarzalna. Kto wie ile opowieści można usłyszeć od przypadkowych ludzi, z którymi dzieli się pokój. Tak na marginesie, w górach żadne spotkanie nie jest tak naprawdę przypadkowe. ;). 

W końcu położyliśmy się spać. Jutro wielki dzień i pobudka o 4 rano...

Nocleg na wysokości: 1031 m n.p.m. (246 m wyżej niż poprzednio, 783 m nad Częstochową).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz