Naprzód marsz

Trasa: Schronisko Turbacz - Zarębek Wyżni - Łupuszna - Nowa Biała - Przełom Białki koło jaskini Obłazowej - Trybsz - Czarna Góra - Jurgów
Dystans:  ok. 29 km
Data: 29.07.2014 r.
Ekipa: Osin, Dawid, Piotrek



Musiałem się lekko przeziębić, bo całą noc drżałem z zimna. Na szczęście rano mi przeszło. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem po przebudzeniu, był przepiękny wschód słońca nad Gorcami. Zebraliśmy się wyjątkowo szybko i po zebraniu gratów, zeszliśmy do stołówki na śniadanie. Tam spotkaliśmy grupkę ludzi wędrujących Głównym Szlakiem Beskidzkim w Bieszczady. 500 km szlaku! Może i my kiedyś się wybierzemy. :)

Po śniadaniu zrobiliśmy zbiórkę na tarasie widokowym. Tatry spowite były woalem chmur. Piotrek i Dawid ruszyli na szczyt Turbacza, a ja, jako że byłem tam wczoraj, czekałem pilnując plecaków. Wrócili 20 minut później i razem rozpoczęliśmy marsz w dół.
Piotrek na Turbaczu...
...i Dawid.
Rozstaje dróg i początek naszego zejścia.
Wchodzimy na niebieski szlak...
...oraz szlak papieski (oznaczony żółtym symbolem krzyża na górze)
Południowe stoki Gorców nie są objęte granicami GPN i są łagodniejsze od północnych, co sprawia, że podlegają większemu wpływowi człowieka. Szlaki są rozjeżdżone przez traktory, a niektóry polany są przekształcane w pola uprawne. W dół prowadziła nas szeroka i wygodna ścieżka, od której raz po raz odchodziły szlaki. My konsekwentie trzymaliśmy się szlaku niebieskiego.
Na szerokim szlaku.
Rozdroża na Polanie Wisielakówce.
Niebieski szlak.
Gorce. Widać lekko zalew Czorsztyński.
Szlak wiedzie wzdłuż linii przesyłowej łączącej schronisko z resztą świata.
Polana.
 Dalej pojawiły się pewne trudności. Po ostatnich deszczach szlak rozjeżdżony przez traktory zmienił się w błotniste bagno. Wejście na niego groziło zapadnięciem się w błoto prawie po kolana. Musieliśmy iść zatem skrajem rowu, w którym prowadziła dróżka, co wiązało się z przedzieraniem przez krzaki. W końcu minęliśmy kłopotliwy fragment i dalej, aż do Łopusznej nie było problemów.
Wygląda niewinnie, ale to błoto jest naprawdę głębokie.
Chwila postoju.
Dalej dróżka jest już sucha ;) 
Widać już Łopuszną.
Dotarliśmy do pierwszego przysiółka Łopusznej - Zarębka Wyżniego. Przywitał nas piękny pies. ;)
Zarębek Wyżni.
Jeszcze krótki, ale stromy fragment szlaku i jesteśmy w dolinie.
Umiarkowane trudności terenowe.
Już prawie...
... i jesteśmy na dole. Jeszcze tylko przeprawa przez mostek.
Od tego momentu szliśmy asfaltową drogą przez wieś. Zatrzymaliśmy się tylko na moment w sklepie spożywczym i ruszyliśmy dalej w kierunku wsi Nowa Biała.
Maszerujemy przez Łopuszną.
Zaczyna się chmurzyć...
Przechodzimy przez Czarny Dunajec.
Zaraz za Łopuszną zrobiło się śmiesznie płasko. Weszliśmy w Kotlinę Nowotarską, szerokie obniżenie, które oddziela Gorce od pienińskiego pasa skałkowego - formacji geologicznej, która rozdziela Karpaty Zewnętrzne (które właśnie pokonaliśmy) od Karpat Wewnętrznych, do których należą Tatry.
Gorce...
...oddalają się.
Nowa Biała - kolejna wieś na trasie.
W Nowej Białej widać specyficzną architekturę - dominują stodoły i budownictwo drewniane w ogóle.
W końcu dotarliśmy w  okolice jaskini Obłazowej, gdzie odkryto wiele cennych znalezisk archeologicznych m. in. szkielet prehistorycznej hieny oraz bumerang datowany na ponad 23000 lat. Tu nad brzegami  Białki spotkaliśmy tłumy ludzi korzystających z pięknej słonecznej pogody i ekipę filmową telewizji TRWAM, która właśnie nagrywała jakiś klip z muzyką góralską. Zrobiliśmy tu sobie chwilę przerwy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Wkrótce dotarliśmy do Trybsza.
Skałki w Obłazowej.
Ale płasko!
Przechodzimy przez Białkę.
Przed nami Trybsz.
Szybki rekonesans mapy. ;)
Postój na przystanku autobusowym.
Za Trybszem krajobraz znowu się zmieniał. Ponownie stał się bardziej górzysty. Pofalowany teren Spiszu jest niezwykle ciekawym, ale niedocenianym regionem Polski. Droga wiodła w górę przez ponad 6 km bez przerwy. Ale warto było się wysilić...
Czarna Góra. Prawie koniec wzniesienia.
Ukazała nam się bowiem rozległa panorama Tatr Bielskich, Wysokich i doliny Białki.
Prawie jak Tyrol ;)
Tatry Bielskie. Widać przepiękną sylwetkę Hawrania (2152 m n.p.m.) oraz Płaczliwej Skały (2142 m n.p.m.)
Tatry! Nadchodzimy. ;)
Przepięknie jest.
 Dotarliśmy do drogi krajowej 49. Marsz po asfalcie mocno nas wymęczył, na szczęście byliśmy już blisko Jurgowa.
Prawie Jurgów.
Jurgów!

Wchodzimy do wsi.
Kościół w Jurgowie.
Kapliczka w Jurgowie. Słowackie napisy wiele mówią o granicznym charakterze Jurgowa ;)
Mieliśmy małe problemy ze znalezieniem naszego noclegu, gdyż Jurgów stanowił plątaninę uliczek, a numeracja domów była pogrążona w chaosie. Zaszliśmy na drugi koniec wsi i dopiero tam zapytaliśmy miejscowych jak dojść pod adres, którego tak zapalczywie szukaliśmy. Młody mężczyzna pokazał nam skrót, którym wyszliśmy tuż pod drzwi naszego noclegu. Po konsultacji z synem właścicielki i opłaceniu należności zajęliśmy dwa pokoje na najwyższym piętrze. Z wielką radością, wzięliśmy prysznic i po kolacji położyliśmy się spać. Mieliśmy nawet balkon. A z balkonu, nieziemskie widoki...
Widok z balkonu ;)
Nocleg na wysokości: 785 m n.p.m. (498 m niżej niż poprzednio, 537 m nad Częstochową).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz