sobota, 21 czerwca 2014

Jak przygotować wyprawę?

Przygotowanie jakiejkolwiek wyprawy nie jest rzeczą trudną, czasem jest to najłatwiejsza rzecz związana z daną wyprawą. Każdy kolejny etap stawia przed nami inne wyzwania i trudności, przez które musimy cierpliwie przebrnąć, jeśli chcemy osiągnąć cel. Jednak ten początkowy etap, polegający najczęściej na spędzeniu kilku godzin lub dni nad mapą i na znalezieniu jak największej ilości informacji o danym miejscu czy regionie, nawiązaniu kontaktu z ludźmi, którzy już byli tam, gdzie my właśnie chcemy dotrzeć, może mieć kluczowe znaczenie dla powodzenia i bezpieczeństwa całej ekspedycji. Dlatego warto wiedzieć na co zwrócić uwagę. Przeanalizujmy po kolei wszystko, co może nas czekać od momentu, kiedy postanowimy się gdzieś ruszyć do momentu, gdy wreszcie wyruszymy w drogę.



1. Pomysł
Ten pojawia się nagle i w różnych sytuacjach. Często też potrafi siedzieć w nas latami, obijać się o szare komórki na samym końcu naszych myśli, aż w końcu, wybuchnąć niczym granat z opóźnionym zapłonem i całkowicie przejąć nad nami kontrolę. Po prostu nie umiemy przestać myśleć o naszej wyprawie.Wtedy wiemy już, że choćby nie wiadomo co się działo, musimy nasz pomysł wprowadzić w życie.



2. Planowanie
Pewnego dnia wracamy z pracy czy z uczelni z nowiuśką mapą kupioną po drodze, rozkładamy ją na biurku, czy nawet na podłodze, jeśli mamy za małe biurko. Przyglądamy się jej przez dłuższą chwilę, chłoniemy nazwy szczytów, miejscowości... Cały plan naszej podróży powstaje sam, jak za dotknięciem różdżki (przynajmniej tak jest zawsze w moim wypadku. Patrzę przez 15 minut i już wiem, jak to wszystko ma dokładnie wyglądać). Przyjedziemy pociągiem w to miejsce... Pójdziemy tędy... Tam rozbijemy obóz... Zdobędziemy ten szczyt. A potem zejdziemy do schroniska... W tym momencie chwytamy za telefon i dzwonimy po znajomych (albo, jak w naszym przypadku, gdzie wszyscy jesteśmy porozrzucani w różnych miejscach, zakładamy grupę na Facebooku). Potem w czasie spotkania, w najbliższym wolnym terminie przedstawiamy nasz złoty plan wszystkim zgromadzonym i... tu możemy natrafić na pierwsze trudności. Część osób nie może, część twierdzi, że się nie nadaje, a następni znajdą jeszcze setki innych powodów, przez które nie mogą z nami wyruszyć. Warto mieć takich ludzi - zapaleńców jak my sami. Wyciągasz przed nimi mapę, pokazujesz im co planujesz i widzisz ten znaczący błysk w oku - chociaż na nich możesz liczyć. Czasem trzeba pożonglować terminami, czasem skrócić o parę dni całą wyprawę... taki los. W tej chwili mamy już pomysł, mniej więcej ogarnięty plan i co najważniejsze - ekipę. Oczywiście można podróżować samemu, ale osobiście tego nie lubię - czuję się wtedy osamotniony, a że jestem towarzyskim zwierzątkiem, to lubię otworzyć do kogoś gębę, powygłupiać się z kimś, pośmiać się, pośpiewać przy ognisku...



3. Logistyka
W tym miejscu przekraczamy magiczną barierę między wyprawą "na papierze", a prawdziwym projektem, za którego organizację zabieramy się już na 100%. Skoro już wiemy co, kiedy i z kim chcemy robić, trzeba jeszcze ogarnąć jak to zrobić. Ktoś mógłby powiedzieć, że zrobiliśmy to już na etapie planowania. Wciąż jednak pozostaje kwestia tego jak dostać się w miejsce, z którego wystartujemy, gdzie i jak będziemy spali, gdzie będziemy dokonywać zaopatrzenia. Człowiek pije w ciągu dnia ok. 2 l płynów. Przy 5-dniowym wypadzie wypije ok. 10 - 12 litrów, czyli będzie musiał dopakować tyle samo kilogramów (1 l wody waży 1 kg) do plecaka. Pamiętam, jak w tamtym roku z Osinem przeszliśmy w ciągu jednego dnia 30 km przy takiej temperaturze, że gdy pod wieczór termometr zatrzymał się na 27. kresce powyżej zera, to dla nas był to już przyjemny chłodek. Wyżłopałem wtedy ponad 5 litrów płynów wszelakich. Przy takich warunkach zapas na 5 dni to ok. 30 l wody na głowę. A gdzie miejsce na sprzęt? Dlatego, w miarę możliwości, najlepszym pomysłem (doskonale sprawdza się w Polsce) jest zaplanowanie trasy tak, aby przynajmniej raz na 2-3 dni można było uzupełnić zapasy.




4. Plan B
I to jest chyba najważniejszy punkt tego artykułu. Doświadczenie w mojego wieloletniego włóczenia się po górach, skałkach wszelakich szlakach (zaczynałem jeszcze w podstawówce - z dziadkiem włóczyliśmy się i po Tatrach i po Jurze Krakowsko - Częstochowskiej i wszędzie indziej gdzie się dało. Mam piękne wspomnienia z tych naszych eskapad, a duch włóczykija żyje we mnie do dziś) nauczyłem się przestrzegać zasady: "Bądź optymistą, ale planuj co najgorsze". W czasie każdej wyprawy jest milion rzeczy, które mogą nawalić. Każda wyprawa jest jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Dlatego też ciężko jest opisać wszystko co nam się może przytrafić po drodze i jak wtedy reagować. A zgodnie z prawami Murphy'ego, jeśli coś może nawalić, to na pewno nawali i zrobi to w najgorszym możliwym momencie. Tutaj też może być przydatny kontakt z innymi, którzy byli gdzieś tam przed nami. Oni mogą zwrócić naszą uwagę na zagrożenia, z jakich nie zdawaliśmy sobie sprawy, a przez to pomóc nam w przygotowaniach.
W przypadku naszej wyprawy W.I.N.O. plan B wygląda następująco: przez znacząco większą część trasy łatwo możemy się dostać do jakiejkolwiek cywilizacji, a w ciągu dnia mijamy co najmniej jeden "punkt ewakuacji", czyli punkt skąd łatwo komunikacją publiczną wrócić do domu lub dopiero dołączyć do nas. Jedynym punktem, skąd ciężko będzie dotrzeć o własnych siłach w stosunkowo krótkim czasie, jest schronisko w dolinie Roztoki. Jednak mamy zarezerwowany pokój na dwa dni, więc jak ktoś nie będzie chciał iść na Rysy, może poczekać na nas w schronisku, albo wybrać inną trasę na ten dzień. Oczywiście mamy dobrze wyposażone apteczki, także zostawimy informację naszym bliskim, gdzie mają nas szukać w razie problemów. Sklepy mijamy często. Będziemy mieli ze sobą zestaw krótkofalówek, które podczas ataku na Rysy będą w rękach osób otwierających i zamykających kolumnę. Jeśli część grupy postanowi się wycofać w trakcie podejścia, krótkofalówki teoretycznie powinny zapewnić nam łączność radiową między Mokiem, a szczytem - będziemy więc mieli ciągłą łączność radiową. Aktualnie prowadzimy dyskusje na forach internetowych z innymi osobami, które przed nami zdobyły ten szczyt.




5. Koszty
... to temat, który rozbiła się już nie jedna wyprawa. Warto ograniczać koszty wyprawy, jednak są rzeczy, na których oszczędzać nie warto:

  • Apteczka pierwszej pomocy - ta przydaje się rzadko, lub wcale (tego Wam i sobie życzymy). Jednak ona musi być zawsze porządnie zaopatrzona, bo od niej może zależeć czyjeś życie, także Wasze i Waszych przyjaciół. Dokładnemu jej wyposażeniu pewnie poświęcimy osobny artykuł.
  • Buty - wyobraź sobie, że jesteś w wysokich górach, wspinasz się po skałach, które są ostre i łatwo można się poranić. W tym momencie odpada Ci podeszwa... Dlatego lepiej zainwestować w solidny sprzęt.
  • Plecak - ten sam przykład. Jeśli będziesz na stromym odcinku zabezpieczonym łańcuchami - prawdopodobnie nie dasz rady znieść plecaka na dół. Trzeba będzie go zostawić... Poza tym zły plecak, to tortura dla Ciebie i Twojego kręgosłupa przez cały okres wyprawy.
  • Namiot - to zazwyczaj inwestycja wielosezonowa. Przy czym można kupić najtańszy namiot w hipermarkecie, z  którym będą wieczne problemy i który po 2-3 sezonach się rozleci (wierzcie mi, namioty potrafią być upierdliwe), a można kupić namiot za większą sumkę, w dobrym sklepie sportowym i mieć święty spokój, dożywotnią gwarancję i świadomość, że prawdopodobnie Twoje wnuki będą mogły jeszcze z niego bez problemów korzystać.





6.Sprzęt i pakowanie
Ostatni etap przygotowywań i ostatni przed wyruszeniem.  Ten, którego ja najbardziej nie cierpię. Już tydzień przed (a czasem i wcześniej) zaczyna się latanie po sklepach, doposażanie się, a potem na samym końcu pakowanie... Prasowanie, składanie, dylematy czy brać coś, czy nie lepiej zostawić... brr.... Chwila, w której człowiek traci cały zapał, zaczyna się zastanawiać, po co to robi i ma ochotę rzucić to wszystko w kąt i olać całą wyprawę. Ale potem lądujemy na ziemi obok naszego spakowanego plecaka i po krótkim odpoczynku człowiek znów nie może się doczekać chwili, kiedy postawi pierwszy krok w kierunku przygody....


***

Podsumowując: dobrze przygotowana wyprawa to taka, która zakłada możliwość porażki i wcześniejszego wycofania się części lub całego zespołu. Taka, która nie oszczędza na kwestii bezpieczeństwa i w którą udajemy się w gronie osób, które nie tylko są dobrymi przyjaciółmi, na pomoc których zawsze możemy liczyć, ale też potrafią być odpowiedzialni za siebie i za innych.

~Czarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz