Niestety kościół był zamknięty, a my musieliśmy się zadowolić takim widokiem:
|
Ławki w cerkwi były przeznaczone dla ludzi starszych i schorowanych. Pozostali wierni przez całe nabożeństwo stali. |
W oczekiwaniu na busa do Szczawnicy odpoczęliśmy na miejscowym placu z ławkami. Szumnie to się nazywa "Rynek", ale ja pozostanę przy
nazywaniu tego miejsca placem. W każdym razie kilka lat temu to miejsce zostało przebudowane w ramach inwestycji
"Odnowa centrum wsi Jaworki", oczywiście "pobłogosławionej" przez Unię. Wspomniany wyposażony został w ławeczki, gabloty informacyjne, kwietniki, co zachęca do zatrzymania się tu na chwilę i odpoczynku po zejściu z gór.
Stamtąd można udać się albo do Szczawnicy, albo (w przeciwną stronę) do pobliskiego rezerwatu Biała Woda utworzonego w 1963 r.
|
Plac w centrum Jaworek. |
Po około trzydziestominutowej jeździe busem, około godziny czternastej dotarliśmy do Szczawnicy, gdzie pierwszym celem było zjedzenie obiadu. ;) Po krótkim zastanawianiu się, co do wyboru miejsca, udaliśmy się do restauracji "Szczęście", w której na spółkę zjedliśmy dużą pizzę.
Było miło, z dobrą obsługą i jeszcze bez tych tłumów ludzi właściwych dla okresu wakacji.
Szczawnica formalnie jest miastem uzdrowiskowym, a lecznicze źródła od XIX wieku przyciągają niezliczoną ilość ludzi. Nazwa miasta pochodzi od kwaśnych wód zwanych "Szczawami", a pierwsza wzmianka pochodzi z początku XVI w. Dynamiczny rozwój miasta przypada na wiek dziewiętnasty. W 1839 właścicielem uzdrowiska został Józef Szalay, a Józef Dietl (przyjechał do Szczawnicy w 1857) nakreślił kierunki rozwoju szczawnickiego zdrojowiska, odpowiadające normom obowiązującym w kurortach europejskich.
Złote lata rozwoju i rozkwitu Szczawnicy przypadają na okres, kiedy właścicielem dóbr Szczawnickich (od 1909) został hrabia Adam Stadnicki. Uzdrowisko zostało poddane gruntownej modernizacji, unowocześniono infrastrukturę miasta i samego uzdrowiska w celu podniesienia komfortu życia mieszkańców i warunków wypoczynku dla gości.
Jedną z takich innowacji było wybudowanie w latach 1933 - 1936 "Inhalatorium" wyposażone w pierwsze w Polsce komory pneumatyczne.
|
Z czegoś trzeba mieć energię do dalszego marszu. ;) |
Do kontynuowania zarysu historii Szczawnicy z pewnością kiedyś powrócę, tak jak planujemy ponownie wybrać się w niedalekiej przyszłości w rejon Pienińskiego PN, zresztą czy ktoś czyta moje wstawki informacyjne? :) Dodam tylko, że 18 lipca 1962 roku Szczawnica otrzymała prawa miejskie.
Posileni Pizzą wyruszyliśmy w kierunku stacji wyciągu krzesełkowego, prawdopodobnie głównej i najbardziej dochodowej atrakcji miasta. Jednak naszym celem nie była Palenica, a nawet jeśli to i tak wchodzilibyśmy tam na nogach ;). Przeszliśmy deptakiem wzdłuż potoku Grajcarek, płynącego od Jaworek do Dunajca, po drodze mijając się ze sporą liczbą spacerujących sobie ludzi. Doszliśmy do drogi Pienińskiej, którą mieliśmy dojść do położonego 9 km dalej, znajdującego się już po stronie słowackiej, Czerwonego Klasztoru.
|
Grajcarek. |
|
Józef Szalay (1802 - 1876). Twórca uzdrowiska w Szczawnicy. |
Budowę drogi, mającej połączyć Szczawnicę z Czerwonym Klasztorem rozpoczęto w 1874 roku z inicjatywy J. Szalaya. Po jego śmierci, na mocy testamentu, Szczawnica została w posiadaniu Krakowskiej Akademii Umiejętności, która kontynuowała budowę Drogi Pienińskiej. Budowa drogi była wyzwaniem nie tylko finansowym, ale również technicznym. W wielu miejscach wykuwano drogę za pomocą kilofów i dynamitu, konieczne również było ciosanie skał i wznoszenie obwałowań, chroniących drogę przed Dunajcem. Dawniej tą drogą wożono ludzi dorożkami do Czerwonego Klasztoru, to zresztą był też jeden z celów budowy drogi - właśnie umożliwienie przewozu ludzi zaprzęgami konnymi. Obecnie, ze względu na duże natężenie turystów i przeznaczenie drogi jako traktu spacerowego, jest to niemożliwe i co najwyżej można jeździć tam na rowerze.
Cóż, dawno nie szedłem tak długo płaską drogą, ostatni raz chyba podczas W.I.N.O. No dobra - jeszcze była Twierdza Kraków. Przy wejściu do PPN zatrzymaliśmy się w tzw. Pawilonie Wejściowym - niewielkim budynku, w którym można się co nie co dowiedzieć na temat Pienińskiego Parku Narodowego. Są tam m.in. wystawa poświęcona ekosystemom leśnym Pienin, jak i makieta tychże gór. Polecam tam zatrzymać się na chwilę, zwłaszcza że wstęp jest darmowy :). Dalej to nic ciekawego nie ma. Żadnych gór, stromych podejść, co najwyżej można kontemplować Dunajec i jego otoczenie. No dobra, tak na serio, jest co oglądać...
|
Obowiązkowe zdjęcie przed wejściem do Parku. |
Po niecałych dwóch godzinach spaceru dotarliśmy do Czerwonego Klasztoru. Z racji ograniczonego czasu zatrzymaliśmy się przy zespole klasztornym dosłownie na chwilę i ruszyliśmy dalej, do wsi Sromowce Niżne. Oczywiście stamtąd mieliśmy zamiar pójść na spływ przełomem Dunajca, ale pojawił się mały problem. Jak nie wiadomo o co chodzi, to musi to być coś związanego z pieniędzmi... ;). Otóż, na co wcześniej nie zwróciliśmy uwagi,
okazało się, że bilety ulgowe są tylko, w przypadku turystów indywidualnych, dla dzieci do ukończenia 10 lat. Jest różnica płacić za spływ 49 zł a 25 zł.
|
Czerwony Klasztor. |
Pomimo tego, weszliśmy na pokład i rozpoczęliśmy ponad godzinny spływ. Atrakcja droga, lecz warta polecenia. Zwłaszcza jeśli ktoś lubi rubaszny, góralski humor. ;)
|
Trzy Korony oraz nasz flisak-przewodnik. ;) |
|
Zupełnie inna perspektywa niż z drogi. |
|
Woda jest spokojna, ale przy wyższym stanie wód może kołysać... |
|
Siedem mnichów zaklętych w skałę za swoje grzechy. |
|
Pienińska droga widziana z perspektywy tratwy. |
|
Pierwsze zabudowania Szczawnicy. |
Wkrótce dopłynęliśmy do Szczawnicy.
|
W jednej z okolicznych knajp natrafiliśmy na koncert muzyki ludowej. |
|
Uzdrowisko pośród gór. |
|
A taka temperatura była po 19:00. |
W końcu przyjechał po nas tata Dawida i po szybkiej kolacji pojechaliśmy do Krakowa.
|
Szarlotka ;). |
|
Korek na A4. |
~Osin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz