piątek, 28 sierpnia 2015

Tatry 2015: Epilog



-Ale zimno, trzeba łyknąć coś na rozgrzanie... - powiedziała moja towarzyszka, po czym wyciągnęła z plecaka butelkę po wodzie z żółtawym płynem. Herbata - pomyślałem. Tylko że pewnie zimna, więc raczej ciężko z rozgrzaniem się.
-Chcesz łyka? Miętowa, lubisz?
-Lubię. - odpowiedziałem i wziąłem łyk. Była gorzka, z silnym posmakiem mięty i lekko paliło w gardło.
-Specyficzna. - I w tym momencie dotarło do mnie, że to nie herbata, tylko... wódka miętowa. ;)

***
Z przyjemnym ciepełkiem w brzuchu, pożegnałem się z Magdą i ruszyłem po kamiennych płytach w dół do dol. Pańszczyca. Magdę oczywiście serdecznie pozdrawiam. ;) Dolina była pusta, skalista i porośnięta z rzadka kosodrzewiną. Panowała tu niezwykła cisza. 
Dolina Pańszczyca.

Orla Perć od północnej strony.
W połowie doliny dogoniłem Darka i razem ruszyliśmy dalej do schroniska. Dotarliśmy tam o 19:00, 15 godzin po wyruszeniu...

***
Następnego dnia rozdzieliliśmy się. Dawid z Piotrkiem wyszli z samego rana na Czerwone Wierchy (o czym na pewno napiszą w osobnym artykule ;)), a ja z Darkiem wróciliśmy do Zakopanego, malowniczą trasą przez Nosal.
Dolina Gąsienicowa.
Skupniów Upłaz.
Widok z Boczania (1224 m n.p.m.) na Polanę Kalatówki.
Podejście na Nosal.
Kuźnice, Giewont i Czerwone Wierchy widoczne z Nosala (1206 m n.p.m.)
Ludzi kupa...
Ostatnie chwile w Tatrach.
Pożegnanie.

KONIEC

1 komentarz: